Darmowy fragment publikacji:
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 4
Opracowanie graficzne: Janusz Barecki
Redakcja: Agnieszka Dziewulska
Korekta: Bogusława Jędrasik
Rysunki: Paweł Różewicz
Autorzy i źródła zdjęć: Franciszek Kądziołka (str. 26), Elżbieta Lempp
(str. 163 i okładka), Karol Walaszczyk (str. 137), archiwum Ireny i Pawła Różewiczów.
Copyright © by Irena i Paweł Różewiczowie
Copyright © by Wydawnictwo ISKRY,Warszawa 2012
ISBN 978-83-244-0204-5
ze wszystkimi autorami materiału ilustracyjnego bądź ich spadkobiercami
Wydawnictwo dołożyło wszelkich starań, aby ustalić autorstwo i skontaktować się
i podpisać stosowne umowy.W niektórych przypadkach okazało się to niemożliwe.
Dlatego sekretariat wydawnictwa prosi o pilny kontakt wszystkich zainteresowanych.
ul. Smolna 11, 00-375 Warszawa
Wydawnictwo ISKRY
tel./faks (22) 827 94 15
e-mail: iskry@iskry.com.pl
www.iskry.com.pl
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 5
1946
Do filmu wprowadził mnie reżyser Jerzy Zarzycki, z którym byłem
w kontakcie listownym.„Niech pan robi tę maturę i przyjeżdża...” – pi-
sał. Przysłał mi scenariusz filmu Jutropremiera opowiadającego historię
warszawskiej prapremiery Halki Moniuszki. Autorami scenariusza byli
Mira Zimińska,przyszły twórca„Mazowsza” Tadeusz Sygietyński i Je-
rzy Toeplitz.W trzy dni po maturze,z walizeczką, którą dał mi Tade-
usz, pojechałem do Łodzi. Pierwszy raz znalazłem się w atelier
filmowym.Była to poniemiecka hala sportowa przy ulicy Łąkowej.
NahalistałydekoracjedoZakazanychpiosenekreżyseraBuczkowskie-
go. Fragment ulicy z domami, sztuczny bruk, paliły reflektory na po-
mostach i w dekoracji.Na kranie zdjęciowym (jednym z dwóch wywie-
zionych z niemieckiej Ufy w Berlinie) siedział operator Kruszyński
i drugi – Karol Chodura.Na dole w fotelu reżyser Leonard Buczkowski.
Kręciło się kilka osób w białych kitlach. Dekoracja miała coś z hali fa-
brycznej, coś z laboratorium,charakteryzatorka poprawiała pudrem twa-
rze aktorów,sekretarka planu wypisywała na klapsie numer ujęcia.
W filmie Jutro premiera Moniuszkę miał grać Jacek Woszczerowicz.
Robił próby charakteryzacji.Woszczer o plastycznej twarzy, wspaniałym
BYŁO, MIN¢ŁO... (W KUCHNI I NA SALONACH X MUZY)
5
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 6
oku,zniewalającym głosie,nieoczekiwanym rwaniu zdań...Brał już lekcje
gry na organach,niebieski zeszyt wypełniał notatkami.Halkę miała grać
i śpiewać Calma.Woziłem do Warszawy jej suknię do miary.Przyjechał
francuskidekoratorColasson,miałślicznąpiegowatążonę.Kręciłsięjako
konsultant Jan Marcin Szancer,Tonio Uniechowski szkicował piórkiem
uroczeobrazkizepoki,pięknepanie,konieipojazdy.Zarzyckibyłpoope-
racji, brał wielką ilość leków,czytał stare roczniki„Warszawskiego Kurie-
ra”. Pewnego dnia przy rozmowie o paniach i dzielących nas różnicach
wiekuUniechowskiodezwałsiędomniezagadkowo:–PanieStasiu,gdy-
bym ja miał pańskie lata, wiedziałbym, co mam robić.
Nie bardzo wiedziałem, co miał na myśli.Mój Boże...
Łódź – „stolica zastępcza” – tętniła w tym czasie intensywnym ży-
ciem literackim i teatralnym.Wychodziły tu„Kuźnica”i„Szpilki”,lite-
raci, aktorzy i filmowcy spotykali się w „Pickwicku”, oglądałem
wszystkie przedstawienia Schillera i Wiercińskiego, Mira Zimińska
grała Kamillę w Żołnierzu królowej Madagaskaru, Józef Węgrzyn wy-
chylał codzienną swoją „dawkę”przy barze w SPATiF-ie.
Zarzycki zostawił mi rozpisywanie pewnych scen w drehbuchu.Nikt
wówczas nie używał dzisiejszych określeń egzemplarza reżyserskiego –
scenopis,script.Mówiło się„drehbuch”i wszyscy w filmie wiedzieli,o co
chodzi. Specjalistami od drehbuchów w czasach przedwojennych byli
Ludwik Starski i Jan Fethke.Ja część drehbuchu o Moniuszce pisałem
u Sygietyńskiego i Miry Zimińskiej. W pewnym miejscu użyłem nie-
mieckiego terminu Schwenk... Zimińska zapytała, co znaczy i skąd
znam to określenie. Wytłumaczyłem, że „Schwenk” to tyle co „szybka
panorama”, a określenie znam z niemieckiej terminologii.– Schwenk...
– powtórzyła Zimińska, sięgnęła do torebki, wyjęła i dała mi pięćset
złotych, mówiąc: – Panie Stasiu,proszę,to na dziewczynki.
STANISŁAW RÓ˚EWICZ
6
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 7
Nie wiedziałem w tamtym czasie,ile kosztują łódzkie „dziewczynki”
(choć znane mi były ich rejony – ulica Zielona i okolice Grand Hotelu).
„Stypendium”Zimińskiej wydałem na obiady,bo z forsą było krucho.
W atelier na Łąkowej pracowało wówczas jeszcze wielu przedwojen-
nych pracowników filmu – oświetlaczy, mikrofoniarzy, rekwizytorów.
Bracia Gelbowie – kierownik zdjęć i rekwizytor, asystent kamery Cze-
sio Grabowski,charakteryzator Dobracki,szef elektrykówTadzio Zając,
mechanik z kabiny projekcyjnej Polkowski.Z opinią Polkowskiego bar-
dzo się liczyli wszyscy reżyserzy. Czekano niecierpliwie na jego głos
po pierwszej projekcji filmu. Był małomówny, jeśli powiedział, że film
jest dobry, wszyscy powtarzali jego opinię: „Polkowski powiedział...”.
RekwizytorTadzioKunikowskizlatamiprzeszedłdoimitatorówdźwię-
ku. Pamiętam garbatego krawca, pana Osińskiego.Ten nie męczył ak-
torówwielomaprzymiarkami–kostiumyszytedlanichmierzyłnasobie.
O dziwo,zawsze leżały na aktorach świetnie.Fotosista Wojtek Urbano-
wicz, zapalony myśliwy,wielbiciel korpulentnych pań, głośno tłumaczył
w bufecie,jak wygląda w miłości pozycja „sześć na dziewięć”…
W sprawach produkcyjnych kilka razy jeździłem do Warszawy.
W Teatrze Polskim oglądałem Osterwę w Lilli Wenedzie. W Grubych
rybach Ludwika Solskiego (miał wtedy dziewięćdziesiąt pięć lat) – „był
jak żywy”,przygrywał sobie na skrzypcach,wtrącał nieoczekiwane żar-
ty na temat warszawskich trolejbusów.
DorealizacjifilmuJutropremieraniedoszło.Dwatygodnieprzedwy-
jazdem w plener Dyrekcja Programowa Filmu Polskiego zażądała zmian
scenariuszowych. Autorzy oświadczyli, że będą potrzebowali na to du-
żo czasu, Zarzycki nie walczył o temat, film zresztą produkcyjnie był
w lesie.Do tematu premiery Halki i Moniuszki po trzech latach wrócił
reżyser Jan Rybkowski.
BYŁO, MIN¢ŁO... (W KUCHNI I NA SALONACH X MUZY)
7
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 8
* * *
Nie chcąc pauzować, Zarzycki zabrał się do krótkiego metrażu.Wybrał
opowiadanieEdgaraAllanaPoegoZdradzieckieserce.Byłatoniezwykłahi-
storiaczłowiekaprześladowanegozłymokiempewnegostarca.Chcącsię
uwolnićodjegospojrzenia,bohaterstarcazabił,azwłokiukrył.Kiedyzja-
wiła się policja, zabójcę zdradziły dźwięki bijącego spod podłogi serca…
Starego z sępim okiem grał Stanisław Grolicki.Operatorem filmu
był Stanisław Wohl. Asystentami reżysera byliśmy ja i Jurek Kawa-
lerowicz. Ostatniego dnia zdjęciowego mieliśmy kręcić ujęcie, kiedy
na starca pada cień (tekst z offu:„...i wtedy na starca padł cień śmier-
ci”). Grolicki poszedł poprawić charakteryzację,usiadł przed lustrem
i tu dopadł go atak serca, niestety śmiertelny.
Zostałojeszczekilkaustawień.ZarzyckinamówiłKawalerowicza,aby
ten w nieskończonej jeszcze scenie zastąpił Starego. Jerzy nie namyślał
się.Założył perukę „Groły”i koszulę,wszedł do łóżka i tak nakręciliśmy
brakujące ujęcia.W skończonym filmie nikt nie zauważył „dublury”.
Po Zdradzieckim sercu Zarzycki sięgnął po Nawróconego Bolesława
Prusa. Opowiadanie o skąpym kamieniczniku tak zatwardziałym, że
po śmierci nawet diabły nie chcą go przyjąć do piekła.Wyrzucony z po-
wrotem na ziemię, skąpiec zmienia się w człowieka o gołębim sercu.
Zagrał go Jacek Woszczerowicz. Patrzyłem, jak wielki aktor pracuje
nad każdym szczegółem roli.Z reżyserią było różnie.
* * *
Mieszkanie pani Zajičkowej przy ulicy Narutowicza przypominało fil-
mowy kołchoz.W kilku pokoikach młodzi filmowcy: Kazio Konrad –
asystent operatora, Natan Gross z bratem – ci robili krótkie filmy
dokumentalne o żydowskich dzieciach, wyjechali później do Izraela.
STANISŁAW RÓ˚EWICZ
8
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 9
Ze Lwowa był Mietek Verocsy z żoną,najlepszy szwenker,jakiego zna-
łem. Zaciągał z lwowska,ubierał się barwnie – kolorowe skarpety,bu-
ty na słoninie, miał nieoczekiwane powiedzenia – patrzy na morze
w Sopocie: „To jest morze? Morze to jest w Cannes”...
Ja zajmowałem z Wojtkiem Hasem mały pokoik, w którym były
dwa materace, szafka na ubrania i stolik. Na ścianie gipsowa maska
Wojtka przywieziona z krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Szukaliśmy pracy.Ale jeździliśmy też na kajaki do parku na Zdro-
wiu i chodziliśmy na strzelnicę. Przede wszystkim jednak do ki-
na i na wszystkie projekcje w małej salce filmowego laboratorium.
Byliśmy pod silnym wrażeniem obrazu Niepotrzebni mogą odejść Reeda
i włoskich neorealistów. Czytaliśmy Trzech towarzyszy Remarque’a.
W knajpie SIM przy placu Wolności poprosiliśmy o calvados popija-
ny przez bohaterów książki.„Chwilowo nie mamy”,odpowiedział kel-
ner i polecił czystą. Z pieniędzmi było chudo. Wojtek próbował
sprzedać zegarek,ja wydrukowałem parę razy humoreski w„Rózgach”.
W kawiarni „Kaczka Dziwaczka” pisaliśmy scenariusz, dziwną hi-
storię z okupacji.Bohaterem był krawiec mieszkający na strychu z ma-
nekinami. Rzecz kończyła się śmiercią krawca na kolejowych torach,
pod unoszącymi się na niebie latawcami.
BYŁO, MIN¢ŁO... (W KUCHNI I NA SALONACH X MUZY)
9
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 10
1947
Pewnego dnia Jerzy Bossak, który był wówczas szefem Dokumentu,
zaproponował nam zrobienie krótkiego filmu o Warszawie.Stolicy pra-
wie nie znaliśmy – wciągu paru godzin napisaliśmy scenariusz „na za-
mówienie”: stolica się buduje, jadą tramwaje, miasto pięknieje...Tytuł
daliśmy optymistyczny: Żyjemy w Warszawie.
Pojechaliśmy na spotkanie z Władysławem Forbertem, który miał
być naszym operatorem. Znakomity operator Kroniki Filmowej i do-
kumentu, robił zdjęcia z procesu w Norymberdze. Miał ostre, reali-
styczne widzenie,dostrzegał wiele mówiące szczegóły.Dużo zdjęć robił
z ręki, powtarzał, że „statyw usztywnia”. Nasz scenariusz przeczytał
wieczorem,rano powiedział tylko,że„można i tak”,ale że chce nam po-
kazać Stare Miasto.
Wojtek i ja Starówki nie znaliśmy,nie widzieliśmy.Zobaczyliśmy ru-
iny domów,przejścia na ulice zamknięte do połowy jeszcze nierozebra-
nymi barykadami powstańczymi,wąską ulicę Brzozową i wybebeszony
wielki dom PKO. W poprzek ulicy suszyła się bielizna i prześcieradła.
W suterenach i piwnicach,skleconych komórkach, gnieździli się „loka-
torzy”. Szewc naprawiał buty,chłopiec w piwnicy kleił modele samolo-
tów, kobieta otwierała w bramie maleńki sklepik „ze wszystkim”...
Schowaliśmy nasz scenariusz do kieszeni – zdecydowaliśmy, że bę-
dziemy robić film o Brzozowej i jej mieszkańcach.Przez tydzień utrwa-
laliśmy na taśmie zapis tamtej ulicy, ludzi i czasu. Pomogła nam
w montażu Janeczka Niedźwiedzka.
Potem odezwał się cenzor. Stwierdził, że pokazujemy zbyt ciemny
obraz Warszawy i „dziwnych ludzi”. Pytano nas, gdzie w filmie jest
STANISŁAW RÓ˚EWICZ
10
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 11
odbudowa miasta (choć w ostatnich ujęciach sfotografowaliśmy nawet
wiechę na szczycie jednego z domów).Polecono nam film „rozjaśnić”.
Próbowaliśmy to zrobić komentarzem „z offu”,ale nasz zabieg był dla
cenzora mało przekonujący.A przecież film miał autentyczność pierw-
szych dni powracającego do życia miasta. Surowe obrazy oddawały
prawdę czasu i miejsca.Naszą Ulicę Brzozową odłożono na półkę.Nie
przeszkodziło to, abyśmy fragmenty naszego filmu oglądali później
w dokumentalnych filmach innych reżyserów.
Planowaliśmy z Wojtkiem nakręcić jeszcze dokument o Krakowie,
ale Jerzy Zarzycki zaproponował mi asystenturę przy Robinsonie war-
szawskim. Scenariusz Jerzego Andrzejewskiego i Zarzyckiego był wielce
Na planie filmu Ulica Brzozowa. Od lewej Stanisław Różewicz, za kamerą
Władysław Forbert, stoi Wojciech Has
BYŁO, MIN¢ŁO... (W KUCHNI I NA SALONACH X MUZY)
11
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 12
obiecujący – wybrałem więc praktykę w fabule.Wojtek zakotwiczył się
w Oświatówce, gdzie robił filmy instruktażowo-dokumentalne.Pozo-
staliśmy w przyjaźni.Pewnego dnia w łódzkim atelier Wojtek pokazał
mi skończone właśnie Sklepy cynamonowe według Brunona Schulza.
Rzecz nieoczekiwana,owoc niezwykłej wyobraźni.Pochwaliłem Wojt-
ka, aon krótko stwierdził: – Jak się naprawdę chce,to jeszcze można.
W filmach Hasa, opartych najczęściej na adaptacjach literackich
według perfekcyjnie dopracowanych scenopisów, wracały echa nie-
mieckiego ekspresjonizmu i francuskiego realizmu poetyckiego.Woj-
tek był jednym z nielicznych u nas reżyserów, którzy mieli własny
„charakter pisma”.
Po latach bezrobocia poszedł do łódzkiej Szkoły Filmowej. Uczył
reżyserii – studenci cenili go, naśladowali pewne cechy stylu jego fil-
mów. Z czasem został rektorem Szkoły. Przyznawał, że woli przesia-
dywać w sekretariacie niż w gabinecie rektorskim.
Ostatni raz widzieliśmy się w jego łódzkim mieszkaniu.Za oknem
miał szare bloki kamienic.Piliśmy czerwone wino,ze śmiechem i z sen-
tymentem wspominaliśmy początki naszej pracy. Wojtek mówił, że
wtamtychczasachkonkurowaliśmyfilmami,alenieintrygami.Podnios-
łem książkę leżącą na tapczanie,była to Zbrodnia i kara.Powiedział, że
myśli o adaptacji Dostojewskiego.Ten jego zamiar nie doczekał się re-
alizacji. Przez ostatnie lata nie robił już filmów.Był uparty,bezkompro-
misowy, ale nikt nie pomógł mu w realizacji planów. Żaden zespół,
żaden szef kinematografii.Kilka lat żył nadzieją na koprodukcję filmu
z Francuzami,z tego też nic nie wyszło.
Wojciech Has – utalentowany,kochający film, nic już nie nakręcił.
Tamtego wieczoru, odprowadzając mnie do miejskiego autobusu, po-
wiedział: – To już koniec epoki.Ja to bardzo przeżywam.
STANISŁAW RÓ˚EWICZ
12
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 13
Robinson, 1948
Scenariusz Robinsona warszawskiego zapowiadał interesujący film.Hi-
storia samotnego człowieka, który po powstaniu zostaje w ruinach
zniszczonego miasta. Spotyka tu dwóch młodych powstańców i ży-
dowskądziewczynę,będąpróbowaliprzedostaćsięnadrugibrzegWisły.
Tekst, który czytałem, był już kolejną wersją scenariusza napisanego
przez Miłosza i Andrzejewskiego. Miłosz był przeciwny wszelkim
zmianom pierwszej wersji scenariusza; zbrzydzony, jak mówił, środo-
wiskiem filmowym wycofał się ze współpracy, wyjechał na placówkę
dyplomatyczną do USA.Nową wersję napisał Andrzejewski z Zarzyc-
kim. Andrzejewski pisał nie tylko dla pieniędzy – chciał zobaczyć Ro-
binsona na ekranie.
W lipcu 1948 roku na pisanie drehbuchu zawiózł nas do Kazimie-
rza nad Wisłą kierownik produkcji Mieczysław Wajnberger –„Benio”,
jak go nazywano.Zarzycki prosił mnie, abym słuchał i notował wszyst-
kie uwagi scenopisowe.
Kazimierz był wtedy miasteczkiem jeszcze nienawiedzanym
przez turystów. Wisła była czysta, urywałem się nad rzekę. W re-
stauracji Berensa podawano świetne ryby, Andrzejewski pokazał
najprostszy sposób przyrządzania „pieprzówki” (do kieliszka czys-
tej szczyptę pieprzu,zamieszać zapałką).Obaj scenarzyści dużo mó-
wili o przedwojennej Warszawie,przedwojennych aktorach,okupacji
i powstaniu. Raz i drugi umówiłem się na spacer z sympatyczną
panienką z poczty. Moje „strategiczne”plany upadły w dniu, wktó-
rym przyszedł telegram zawiadamiający Andrzejewskiego, że do-
stał nagrodę „Odrodzenia” za Popiół i diament i trzeba wracać do
Warszawy.
BYŁO, MIN¢ŁO... (W KUCHNI I NA SALONACH X MUZY)
13
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 14
Zarzyckiemu udało się zaangażować do filmu trójkę Francuzów:
operatora Jeana Isnarda, szwenkera Kleina i znakomitą montażystkę
Victorię Mercanton.
Zdjęcia zaczęliśmy w połowie sierpnia,to były zdjęcia nocne – spo-
tkanie w ruinach Zosi Mrozowskiej i Igora Śmiałowskiego. Ekipę
w większości stanowili przedwojenni jeszcze filmowi elektrycy,dźwię-
kowiec, charakteryzator.Szef oświetlaczy Tadzio Zając porozumiewał
się z Isnardem na migi – jakie zapalić„szczeniaki”i„dychy”.Osobnym
rozdziałem podczas zdjęć była nadaktywność „Benia” Wajnbergera.
Ten człowiek obdarzony nadmiarem energii lubił osobiście strzelać,
podpalać,wysadzać w powietrze.Robił to z różnym powodzeniem...
Pamiętam scenę kręconą w ruinach remizy tramwajowej. Niemcy
wykurzają powstańców miotaczami ognia.Jeden z powstańców, paląc
się, ma wybiec na kamerę.Grał go wybrany saper.„Benio”ukryty w ru-
inach przygotowywał wybrańca do ujęcia.Próba i robimy pierwszy du-
bel. Spod gruzów wybiega płonący człowiek,ale biegnie nie na kamerę,
a zokrzykiem „Palę się, kurwa mać!”ucieka w bok – za nim dwaj dy-
żurni z mokrymi kocami przygotowanymi do gaszenia. Saper grający
powstańca miał osmolone brwi,nie chciał już powtarzać dubli,ale „Be-
nio” podniósł mu stawkę i saper biegał jeszcze trzy razy. Stało się tak,
że w pierwszym dublu Wajnberger„przedobrzył”,za mocno wysmaro-
wał powstańca łatwopalnym płynem,„brandmassą”,i podpalił.Nie uży-
wano wówczas jeszcze w filmie zabezpieczających ubrań azbestowych
i innych środków ochronnych.Zdarzało się, że czasem strzelano na pla-
nie i z ostrej amunicji.
Mały,chudy kierownik zdjęć Misza Grinblat po każdej takiej strze-
lanej scenie zadawał stereotypowe pytanie: – Ofiary w ludziach są?
Na szczęście obywało się bez ofiar.
STANISŁAW RÓ˚EWICZ
14
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 15
Po pewnym czasie zorientowaliśmy się z Andrzejem Ancutą, że
Zarzycki chyba nie ma jednolitej wizji robionego filmu. O przemy-
ślanym stylu trudno mówić. Film powstawał właściwie od sceny
do sceny. Rafalski grany przez Kurnakowicza nie miał „środka”, był
biernym świadkiem przypadkowych spotkań i wydarzeń. Wrażliwa
była delikatna Zosia Mrozowska,dobry Igor Śmiałowski.Właściwie
najlepsze były zdjęcia Isnarda i niepodrabiane,autentyczne ruiny roz-
walonej Warszawy.
Robiliśmy scenę w piwnicy z niemieckimi szabrownikami.Nieocze-
kiwanie na planie pojawiła się Wanda Jakubowska i nieproszona za-
częła aktorom ustawiać sytuację.Patrzyliśmy z Andrzejem zaskoczeni,
podobnie Isnard. Zapytałem Zarzyckiego, co się dzieje. Wzruszył ra-
mionami: – Widzi pan... Zaprzyjaźniony był z Jakubowską od przed-
wojennego „Startu”. Po Ostatnim etapie reżyserka bardzo już pewna
siebie chciała może Zarzyckiemu pomóc. Wieczorem poza planem
musiało między nimi dojść do zderzenia.Przyszła na plan jeszcze na-
stępnego dnia, ale po południu już się nie pokazała.
Pamiętam, jak Zarzycki opowiadał mi o scenie, której był świad-
kiem w czasie powstania.W piwnicy młoda łączniczka składała mel-
dunek rannemu dowódcy. W pewnej chwili zorientowała się, że
dowódca już nie żyje. Zarzycki powiedział mi, że zobaczył przed so-
bą pustkę.
Zarzycki był introwertykiem, znawcą muzyki poważnej, kwiatów
i kaktusów,kochał film,miał specyficzne poczucie humoru.Przed woj-
ną należał do niewielkiej grupy „Startu”,filmowców o poważnych am-
bicjach artystycznych i społecznych. Cękalski, Ford, Jakubowska,
Bohdziewicz,entuzjaści filmu francuskiego i awangardy.W czasie woj-
ny szkolili operatorów przyszłego powstania. Najbliższym ich współ-
BYŁO, MIN¢ŁO... (W KUCHNI I NA SALONACH X MUZY)
15
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 16
pracownikiem w tamtym czasie był młodziutki operator Andrzej An-
cuta, który opowiadał mi, że w czasie powstania Zarzycki był zawsze
opanowany i ogolony.
Przy Robinsonie zaprzyjaźniłem się z Andrzejem Ancutą. Rzucali-
śmy się na angielskie czasopisma i wydawnictwa filmowe,chodziliśmy
na zawody żużlowe,na Skrę – to był czas wspaniałego żużlowca Smo-
czyka, a wszabli młodziutkiego Zabłockiego.
W czasie kręcenia Robinsona Zarzycki lubił wymyślać trudne sce-
ny, podczas realizacji wypadały gorzej...
Mieliśmy nakręcić sekwencję palenia i wysadzania domów przez
niemieckie Sprengkommando.W zniszczonej Warszawie niewiele już
było do burzenia.Kilka ujęć nakręciliśmy na Lesznie.
Dostaliśmy wiadomość,że we Wrocławiu pewne partie ulic,wypalo-
nedomy,przeznaczonesądorozbiórki.Pojechaliśmymałąekipą,zdwie-
makamerami.Uważaliśmy,abyWajnbergerniewłączałsięzbytaktywnie
dodziałańpirotechników–wruinachznajdowanojeszczepanzerfausty...
(„Benio”zresztąmiałpoczuciehumoru–przyłapanyprzezstrażakanapa-
leniu papierosa w dekoracji wyjaśnił: – Ja się nie zaciągam).
We Wrocławiu mogliśmy kręcić różne plany, również te szerokie
z głębokimi perspektywami.Zarzycki namówił mnie, abym zagrał jed-
nego z oficerów Sprengkommando.Założyłem mundur i hełm – itak
w półzbliżeniu rejestrowała mnie kamera. Daję sygnał pirotechnikom
i: – Looosss! Kolejne wybuchy,osuwają się ściany,sypią cegły,zezuję czy
najbliższa ściana nie wali się na mnie.
Sekwencja burzenia ulic po zmontowaniu robiła duże wrażenie,by-
ła sugestywna,wyglądała jak z autentycznej Kroniki Filmowej.
Kilkanaście lat później oglądałem dokumentalny film Erwina Leise-
ra Mein Kampf o życiu Hitlera.Zobaczyłem w nim zdjęcia z warszaw-
STANISŁAW RÓ˚EWICZ
16
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 17
skiego powstania, ale też moje ujęcie nakręcone weWrocławiu w mun-
durze żołnierza Sprengkommando.Daję sygnał na wysadzanie domów
– wybuchy, dymy przysłaniają obraz... Leiser był przekonany, że Za-
rzycki musiał wziąć do Robinsona sekwencję wysadzania domów z nie-
mieckich kronik filmowych,„Wochenschauów”.
Zdarza się, że montażyści nie wiedzą,z jakiego kraju i miejsca sfil-
mowany materiał pochodzi.Informacje bywają też mylne,czasem fał-
szywe. Pewne zdjęcia, ujęcia wędrują przez kontynenty. Stojący
pod ścianą czy nad dołem rozstrzeliwani ludzie osuwają się i padają
podobnie jak puste worki.
Losy Robinsona
Przyszedł pamiętny zjazd filmowców w Wiśle,zadeklarowano ofi-
cjalnie socrealizm. Pierwszą wersję filmu poddano ostrej krytyce,
przodowali w niej minister Sokorski i Jerzy Pański.Oficjalna uchwa-
ła stwierdzała, że „autorzy filmu reprezentują niedopuszczalny indy-
widualizm i subiektywizm”. Kierownictwo partii zażądało w filmie
zasadniczych zmian.
Filmskierowanodokolejnychprzeróbek.IsnardiMercantonniero-
zumieli,cosiędziejewokółfilmu,wyjechalidoFrancji.Zaczęto„popra-
wianie”scenariusza,zmienialisięnowiwspółautorzy.Andrzejewskipytał
mniewliście,ocochodzi.Niebyłemjużprzydalszychlosachfilmu.Jan
Rybkowski poprosił mnie, abym zgodził się na pracę przy Warszawskiej
premierze jako drugi reżyser i współscenarzysta.
Robinsona warszawskiego zobaczyłem już po przekrętkach i prze-
róbkach – pod zmienionym tytułem: Miasto nieujarzmione (tytuł wy-
BYŁO, MIN¢ŁO... (W KUCHNI I NA SALONACH X MUZY)
17
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 18
myślił Wajnberger).Historia samotnego robinsona zmieniła się w ob-
raz ludzi z AL i radzieckiego zrzutka radiotelegrafisty. Wyszedł film
fałszujący scenariusz i historię.Zarzycki – żołnierz AK i operator po-
wstania – chciał ratować film, ale poszedł w ustępstwach za daleko.
Przeżywał w tym czasie kłopoty osobiste.
W pierwotnej wersji Robinsona były sceny bardzo dobre – początek
filmu,wyjścieludności po powstaniu,StilleNacht,wigiliaw rozwalonym,
płonącym mieście...Scenę z Sonatąksiężycową – Zosia Mrozowska pro-
wadzona na rozwałkę – kręciliśmy na Senatorskiej,przy fortepianie ofi-
cer grający Sonatę to Jerzy Wasowski, bohater przyszłego Kabaretu
Starszych Panów.
„Ryba”
Janek Rybkowski –„Ryba”, jak go nazywaliśmy – startował przed woj-
ną jako asystent Józefa Lejtesa.Studiował scenografię i reżyserię w In-
stytucie Teatralnym. Po wojnie zrobił wiele filmów, kilka seriali
– z różnym powodzeniem.Bywał mocno roztargniony,ale sensownie
obsadzał swoje filmy.Kiedy plan go nudził, zostawiał scenę do zrobie-
nia drugiemu reżyserowi.Nie lubił strzelania i wybuchów, więc„oczy-
wiście” zrobił film o wielkich nalotach na Drezno, wktórych zginęło
trzydzieści tysięcy mieszkańców – Dziś w nocy umrze miasto.
W Dreźnie był na robotach podczas wojny, widział płonących lu-
dzi i płonącą rzekę. Pracował jako malarz pokojowy i pomocnik pie-
karza. Zabawnie opowiadał o burdelach dla zagranicznych robotników.
„Ryba”przypomniał sobie scenariusz Miry Zimińskiej i Sygietyń-
skiego o perypetiach związanych z prapremierą Halki. Postanowił
STANISŁAW RÓ˚EWICZ
18
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 19
wrócić do tego tematu,ale według nowego scenariusza.Namówił mnie
do współpracy nad tekstem i przyjęcia stanowiska drugiego reżysera.
Do scenariusza podłączył się też Jerzy Waldorff – miał cięte pióro,był
znawcą muzyki i opery.
Polecieliśmy z Rybkowskim do Wrocławia.Obaj pierwszy raz w ży-
ciu lecieliśmy samolotem („Ryba”przyznał się do tego już po lądowa-
niu). We Wrocławiu poznałem Jerzego Szeskiego,scenografa –„Ryba”
zaproponował mu robienie kostiumów do filmu.Szeski,uczeń Frycza,
postać barwna, pełen temperamentu i niezwykłych pomysłów, zcza-
sem zdradził całkowicie teatr dla filmu. Zaprzyjaźniłem się z Jerzym,
pracował ze mną przy kilku filmach.
Waldorff napisał do filmu pastisz włoskiej klasycznej opery.Boha-
terski tenor Wacław Domieniecki ubrany w rzymską zbroję śpiewał
arię Amor del caro ma Pomponija. Chór wojowników powtarzał: –
Śpieszmy się, ach śpieszmy się. Zawieszone na linkach boginki-mo-
tyle przesuwały się nad sceną. Były to niezwykłej urody i talentu
tancerki Olga Sawicka i Irena Cieślikówna.Pomponia cierpiała: – Ża-
giel bólu wzdął się na mym łonie białym, wzdął się, ach!...
Halkę grała i śpiewała Basia Kostrzewska,sopran liryczno-kolora-
turowy.„Ryba”zdecydował, żeby Moniuszkę zagrał Jaś Koecher.Był to
BYŁO, MIN¢ŁO... (W KUCHNI I NA SALONACH X MUZY)
19
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 20
Moniuszko ciepły i roztargniony.W obsadzie wielu bardzo dobrych
aktorów: Jan Kurnakowicz,Janusz Warnecki,Opaliński,Sempoliński,
Danusia Szaflarska.Osobną atencją otoczona była Nina Andrycz,żo-
na premiera Cyrankiewicza.Grała opiekunkę artystów hrabinę Kaler-
gis. Rola podobała się jej, aona widzom.
Rybkowski pozwolił mi robić zbiorowe sceny w teatrze.Dyrygo-
wałem więc widownią – od słabych oklasków aż do entuzjastycznych
okrzyków i owacji po opadnięciu kurtyny.
W czasie pracy Rybkowski litrami pił kawę,palił dużo papierosów,
wreszcie zabrali go do szpitala.Wrócił po dziesięciu dniach.
Minister Sokorski zażyczył sobie obejrzenia całego filmu,przyje-
chał na przegląd z Leonem Kruczkowskim i Adamem Ważykiem –
ten ostatni miał wówczas dużo do powiedzenia również w polskim
filmie.„Wizytatorzy”doszli do wniosku, że w filmie za mało się mó-
wi o ludowych źródłach twórczości kompozytora.Dokręciliśmy trzy
scenki. Moniuszko słucha na Starówce piosenki dziewcząt, Wolski,
autor libretta, kłóci się o narodową muzykę...
Film wszedł na ekrany pod tytułem Warszawska premiera i cieszył
się dużym powodzeniem.Była to zasługa dobrego aktorstwa i przede
wszystkim muzyki Moniuszki.Halka ma swoje piękności,polubiłem
arie bohaterów,chóry i samego Moniuszkę.
W czasie powstawania Zespołów Filmowych Rybkowski zapro-
ponował mi wejście do „Rytmu”.Kierownikiem literackim był Alek-
sander Ścibor-Rylski, szefem produkcji Zygmunt Szyndler, przed-
wojenny berliński korespondent tygodnika „Kino”. Do „Rytmu”
weszli też – bliski mi poczuciem humoru i widzeniem filmu –
Stanisław Lenartowicz, później Staś Bareja i Staś Jędryka. Same
Stasie.
STANISŁAW RÓ˚EWICZ
20
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 21
Trudna miłość, 1953
Dyrektorem programowym Filmu Polskiego był w tamtym czasie Ta-
deusz Karpowski,jego prawą ręką Dora Gromb.Namówili mnie na re-
alizację scenariusza Romana Bratnego Skąd idzie burza. Nie
namyślałem się długo. Znużony byłem już asystenturą, nie miałem
mieszkania, a tu dostaję propozycję pełnometrażowego debiutu. Dia-
beł podkusił...Podłączyłem się i do scenariusza.Nie odstraszały mnie
klapy wcześniejszych filmów o tematyce wiejskiej – Jasnych łanów Cę-
kalskiego i Gromady Jurka Kawalerowicza.
Cękalski, inteligentny reżyser (przedwojenne Strachy) – podczas
wojny kręcił na Zachodzie dokumenty o polskim wojsku.Po powrocie
do kraju pociągnęły go możliwości rozwijającej się kinematografii – ro-
bił dokumenty.Nie mając o wsi polskiej zielonego pojęcia, zrobił nie-
dobre Jasne łany.
Popełniliśmy z Bratnym błąd, czerpiąc wiedzę o wsi z gazetowych
lipnych reportaży,zamiast patrzeć i pytać chłopów, co naprawdę dzie-
je się na wsi.
Nasz film miał być dramatem społeczno-obyczajowym.Prawdę ży-
cia zastąpiła niestety„ideologia życzeń”.Nowy tytuł Trudnamiłość miał
BYŁO, MIN¢ŁO... (W KUCHNI I NA SALONACH X MUZY)
21
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 22
być „chwytliwy” dla widowni. Zagrali dobrzy aktorzy: Opaliński, Bo-
rowski, para młodych – Małgosia Leśniewska i Józek Nalberczak.Ple-
nery kręciliśmy we wsi Kościelec i okolicy.W niedzielę występował tu
zespół muzyczny Kościelec Jazz.W chwilach dobrego humoru przyłą-
czał się do zespołu Tadzio Fijewski grający w Trudnej miłości chłopa –
biedniaka.
Szukając ładnego pleneru, wybraliśmy najpiękniejsze pole pszeni-
cy. Należało do miejscowego proboszcza.Ksiądz uzyskiwał wyróżnia-
jące się plony,bo dbał o ziemię.
Przyjechał do Polski Grigorij Aleksandrow, reżyser filmów Światsię
śmieje i Wołga,Wołga – przyjechał z żoną Lubow Orłową,jedną z ulu-
bionych aktorek Stalina. Dyrektor wytwórni na Łąkowej poprosił,
abym pokazał gościom fragment naszego filmu.Wybrałem rolkę taś-
my z zabawą po żniwach, z dobrymi zdjęciami Władka Forberta.
Po projekcji Orłowa uprzejmie uśmiechnęła się: – Intieriesno...
Krytyka nie zostawiła na nas suchej nitki.
Głosy krytyków odebrałem boleśnie, myślałem nawet, czy nie
odejść z pracy w filmie. Krytyka może też działać na twórcę niszczą-
co. Z czasem zacząłem wyraźnie odróżniać krytyków myślących
od tych powtarzających tylko stadne opinie, cierpiących na „przeje-
dzenie” filmem.
Łagów 1954
Siedziałem w Łodzi bez roboty. Zatelefonował Zygmunt Szyndler,
prosił, abym przyjechał do Łagowa. Rybkowski robi Godziny nadziei,
scenariusz Jerzego Pomianowskiego.Są w trzecim tygodniu zdjęć,„Ry-
STANISŁAW RÓ˚EWICZ
22
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 23
ba” czuje się kiepsko, ma kłopoty z sercem, chodzą za nim po planie
z parasolem chroniącym od słońca,lekarz każe bardzo uważać.
PojechałemdotegoŁagowaiRybkowskipoprosił,abymzostał.Film
duży,trudny,sceny masowe,aktorzy z całej Polski – Pawlik i Chojnacka,
Mrozowska i Milski.Młodzi z kilku szkół aktorskich.Scenariusz trochę
nierówny, ale „z hakiem” – ostatnie dni wojny, miasteczko wśród lasów
ijezior.Niemcyuciekli,Rosjaniejeszczenieweszli.Taki„Niemandsland”,
międzynarodówka.I nagły powrót Niemców...
Wieczorem zapytałem Szyndlera, co będzie, jeśli Rybkowski „wy-
siądzie”. Odpowiedział rzeczowo: – No,to ty będziesz robić.
Operatorem był Władek Forbert. Kręciłem sam trochę batalistyki,
niemieckie sztaby,drobne scenki.Urywałem się kajakiem na jezioro.
W Łagowie poznałem Jarosława Iwaszkiewicza,przyjechał na dwa
dni, „Ryba” był ciekaw jego zdania o scenariuszu Godzin. Pamiętam
BYŁO, MIN¢ŁO... (W KUCHNI I NA SALONACH X MUZY)
23
Rozewicz 3.11:Layout 1 8/9/12 2:11 PM Page 24
małą wódkę i rydze w knajpie należącej ongi do mistrza świata w za-
pasach, Pytlasińskiego.Któregoś dnia zjawił się też Erwin Axer,kole-
ga „Ryby” z przedwojennego Instytutu Teatralnego. Axer wieczorem
przyrządził ślimaki,których w okolicy było zatrzęsienie.
Dla młodych ze szkół aktorskich czas w Łagowie był stażem filmo-
wym, zawiązywały się plenerowe sympatie,„narzeczeństwa”i przyszłe
małżeństwa. Pewna studentka twierdziła, że utraciła dziewictwo
przy przechodzeniu przez płot.Młodzi urządzili pochód z transparen-
tami: „Lepszej kuchni”,„Żądamy tego i tamtego”,zrobili zabawną re-
wię – Wiesław Michnikowski pokazał świetną parodię westernu – John
from Arizona,grał kilka postaci.
Studenci robili różne kawały. Wieczorem przyjeżdżał z Poznania
Jerzy Pomianowski. Z dworca zabrał go kierowca operatorki. W po-
łowie drogi do Łagowa w lesie zatrzymało samochód kilka zamasko-
wanych postaci.Wpakowali zaskoczonego pisarza do kosza i zamknęli
na kłódkę. Głośno rozmawiając (po niemiecku), licytowali się, w jaki
sposób „załatwią”porwanego. Przywieźli Pomianowskiego na łagow-
ski zamek, gdzie w głównej sali – siedzibie ekipy – siedział już Ryb-
kowski z „wtajemniczonymi”. Porywacze wnieśli kosz i zapytali
reżysera, co rozkaże zrobić z uwięzionym.Rybkowski kazał scenarzy-
stę uwolnić.
Pomianowski wyszedł z kosza i z „sytuacji” z poczuciem humoru.
Stojąc na stole, wygłosił zabawny spicz na cześć młodości, filmu
i awantury.Dostał duże brawa.
Godziny nadziei były chyba najlepszym filmem Rybkowskiego.
Po wielu latach przy odbieraniu nagród ministra kultury przypomnia-
łem Axerowi „łagowskie ślimaki”.Uśmiechnął się: – A wie pan,ja wte-
dy nie wiedziałem,jak przyrządza się te ślimaki...
STANISŁAW RÓ˚EWICZ
24
Pobierz darmowy fragment (pdf)